W spokojnej okolicy na przedmieściach wielkiego miasta doszło do fali brutalnych włamań do domów jednorodzinnych. Złodzieje przychodzili w środku nocy, otwierali delikatnie tylne drzwi, tak by nie obudzić mieszkańców, a następnie wynosili wszelkie kosztowności: biżuterie, sprzęt elektroniczny, pieniądze, inne cenne przedmioty.
Badanie pisma okazuje się nieraz kluczowym dowodem w sprawie
Policja była bezradna. Praktycznie codziennie dochodziło do nowych włamań, ale nikt nic nie widział, świadków nie ma, mocnych dowodów też nie, żadnego tropu, a mieszkańcy żyli w strachu i bali się zasnąć. Po kolejnym tygodniu wypełnionym włamaniami miejscowi postanowili zorganizować straż sąsiedzką. Każdy dorosły, sprawny mężczyzna musi przyjść na zebranie i zadeklarować godziny swojej warty. Każda warta trwa godzinę, od dziesiątej wieczorem, do szóstej rano, czyli wtedy, kiedy dochodziło do włamań. Złodzieje chyba się o tym dowiedzieli, ponieważ przez pierwszy tydzień działalności patrolów nic się nie wydarzyło. Niektórzy nawet wysnuwali tezy, że się wystraszyli i więcej do tej okolicy nie wrócą, zatem straż można rozwiązać. Na szczęście do tego nie doszło, bo brutalne ataki znowu wróciły. Wszyscy obwiniali bogu ducha winnego patrolowego, twierdząc, że pewnie zasnął albo zszedł z warty,a le to nie byłą jego wina. Włamywacze tym razem wybrali drzwi frontowe, nie tylne. Kto by się spodziewał, że zaczną atakować tak otwarcie?Mieszkańcy zaczęli organizować się parami, jeden chodzący wzdłuż ulicy i frontów domów, drugi na tyłach, jednak włamywacze i tym razem zdołali przechytrzyć patrol. Wszyscy zaczęli tracić nadzieję na koniec ataków i odzyskanie kosztowności, gdy wtedy nastąpił przełom. Jeden z patrolujących zauważył włamywacza, a ten w ucieczce upuścił mapę z danymi i adresami obrabowanych domów, a więc dowód! Zaniesiono go od razu na posterunek, tak by biegły grafolog mógł przeprowadzić badanie pisma ręcznego złodzieja. Teraz pozostało dopasowanie go do innej próbki.
Okazało się, że badanie pisma i grafologia, pomogła już w innej sprawie. Włamywacz został wtedy skazany na dwa lata i wyszedł na wolność. Policja miała już rysopis i rozesłała listy gończe za nim i dzięki temu udało się szybko ująć sprawcę. Okazało się nawet, że nie zdążył sprzedać kosztowności, bo był zajętym planowaniem włamań. Dzięki temu mieszkańcy odzyskali swoją własność i mogli spać spokojnie.
Szczegółowe informacje na http://www.e-grafolog.pl/